Ateizm urojony?

Ateizm urojony

Książkę, której pełny tytuł brzmi „Ateizm urojony. Chrześcijańska odpowiedź na negację Boga”, autorstwa Sławomira Zatwardnickiego, została wydana w 2013 roku przez Wydawnictwo M i omal nie umknęła mojej uwadze. Trafiłem na nią dzięki portalowi niePrzeczytane.pl i przyznam szczerze – jestem kontent. Miałem już bowiem okazję przeczytać inną książkę tego autora pt. „Katolicki pomocnik towarzyski, czyli jak pojedynkować się z ateistą” Wydawnictwo Fronda.pl 2014, i wiem, że pasjonuje go to samo, co mnie, choć z drugiej strony barykady. S. Zatwardnicki jest nieprzejednanym wrogiem ateizmu, co wyraźnie sugerują już same tytuły wspomnianych książek.
 
Treść recenzowanej książki jest zdecydowanie ostrzejsza w tonie od „Katolickiego pomocnika towarzyskiego”. Pewnie dlatego, że Zatwardnicki zdenerwował się lekturą książki „Bóg urojony” Richarda Dawkinsa, której treść dobrze jest znać, gdyż ten pierwszy bardzo często się do niej odwołuje. Drugim wrogiem Zatwardnickiego jest Christopher Hitchens. Obu im ma on za złe i propagowanie ateizmu, i prześmiewczy charakter ich argumentów przeciw różnym religiom. Określa ich mianem guru agresywnego. Przytoczę deklarację Zatwardnickigo: „Ktoś bardziej dowcipny wyraził zarzut w formie tyleż żartobliwej, co dającej do myślenie: Za stary jestem na to, aby się z Bogiem bawić w chowanego – ta skarga wymaga adekwatnej, a więc przyprawionej szczyptą dowcipu odpowiedzi. Jeśli arcypoważni dyskutanci nigdy nie dochodzą do porozumienia, spór wierzącego z niewierzącym prowadzony z humorem daje pewne nadzieje”1, która determinuje styl recenzowanej książki.

 
Zatwardnicki wykorzystuje formę antycznej literatury chrześcijańskiej – apologię, wywodzącą się ze sztuki oratorskiej, nadając jej kpiarski charakter. Cóż, nie sądzę, aby wszyscy podzielali poczucie humoru Zatwardnickiego i ten element dyskursu autora z przedstawicielami nowego, agresywnego ateizmu, nie musi wszystkich bawić. Tym bardziej, że jest równie agresywny jak Dawkins czy Hitchens. Zgadzam się w jednym z Zatwardnickim; i Dawkins jest, a Hitchens był prekursorem agresywnego, wręcz wojowniczego ateizmu, którego przesadę trudno uzasadnić. Znawcom ich literatury trudno będzie ocenić, skąd owa agresja się wzięła, co jednak nie zmienia faktu, że jeszcze trudniej ateizm uznać za utopijny.

 
Podczas lektury „Ateizmu utopijnego” nasuwa się wniosek, że to właśnie wiara nabiera agresywnego charakteru, czego świadomym staje się Zatwardnicki i, jak tonący brzytwy się chwyta, tak on próbuje zastosować dychotomię myślową. Im bardziej pogrąży i ośmieszy ateizm, tym wiara więcej zyska. Czym jest więc dla S. Zatwardnickiego ateizm? Powrotem do pogaństwa (sic!), barbarzyństwem, nihilizmem, a czasami wręcz nową wiarą w bożka materii, podpierającą się zdobyczami nauki, która też staje się dla Zatwardnickiego wrogiem wiary. Momentami nie tylko potępia agresywny ateizm, ale i ten „spokojny”, i płytką wiarę wierzących, ma również za złe nauce to, że nie podpiera się w swych wnioskach pierwiastkiem Boga chrześcijańskiego (sic!).

 
Książka, po pierwsze, jest atakiem na ateizm; po drugie, jest próbą uzasadnienia wyższości wiary nad ateizmem. I o ile to pierwsze jest wyraziste, i czego nie mogę nie oddać autorowi – czasami racjonalne w ocenie agresywnego ateizmu, o tyle drugie bardziej już świadczy o bezradności autora, którą potwierdza m.in. fragment: „Jeśli prawdą jest, że prawdy poznane rozumem determinują wybór człowieka, a wiara opiera się na decyzji woli, należy również uznać za pewnik, że nie było i nie będzie dowodów na istnienie Boga czy prawdziwości prawd wiary. Światły rozum sam w sobie nie może pchnąć człowieka ku Bogu dowodem tak logicznym, że aż bezspornym”2. W tym miejscu rodzi się pytanie, o co więc autorowi chodzi? Próbę odpowiedzi znajdziemy już w tym samym rozdziale: „Jasne, że wątpiący, któremu przedstawi się motywy wiary czy argumenty na rzecz istnienia Boga, pełnego przekonania w ten sposób nie uzyska, ale być może będzie mógł w zgodzie ze swym sumieniem i rozumem zaufać tej przedrozumowej pewności istnienia Boga właściwej każdemu człowiekowi, w tym chyba również ateiście, który musi przecież wiedzieć z kim walczy. Podejście otwarte każe bowiem przyjąć , że albo Bóg istnieje, albo nie istnieje, a trzeciej możliwości nie ma”3. Te pełne domniemywań słowa, wypowiedziane przecież przez osobę wierzącą, w moim odczuciu, uzasadniają istnienie ateizmu. Warto w tym miejscu uzmysłowić Zatwardnickiemu, że dla zwykłego ateizmu, nie istnieje potrzeba walki z Kimś, kogo opisać nie sposób, a istnienia której nie sposób empirycznie udowodnić. Tym samym, ponieważ trzeciej możliwości brak, pozostaje bardziej racjonalna postawa, uznająca, że Bóg nie istnieje, mimo że paradoksalnie tego też nie sposób dowieść.

 
Książkę, której adresatami są przeciwnicy ateizmu polecam zarówno im, jak i ateistom. I mimo tego, że w sporze z ateizmem Zatwardnicki często sobie radzi, ateista po tej lekturze nie będzie miał żadnych problemów egzystencjonalnych i intelektualnych, a autorowi tą książką nie udaje się nawrócić na wiarę niewierzącego. Jeśli ktoś jest wrogiem ateizmu, znajdzie w książce sporo argumentów przeciw tej postawie. Dowie się, jak sobie radzić z ateizmem, pod warunkiem, że w pełni zrozumie logikę Zatwardnickiego i dokładnie ją zapamięta. Inaczej popadnie w dyskursie z ateistą w śmieszność.

Autor: Kornel Wolny

„Ateizm Urojony”, Sławomir Zatwardnicki
Wydawnictwo M, Kraków 2013, str. 228
Przypisy:
1 – Z tekstu umieszczonego na tylnej okładce książki „Ateizm urojony”
2 – „Ateizm urojony” str. 154
3 – tamże str. 154
 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.