Przyznam szczerze, że gdy mi ktoś mówi, że nie lubi kawy, ogarnia mnie zdumienie. W gruncie rzeczy to zdumienie jest irracjonalne, gdyż sam wiele potraw i płynów, którymi inni się zachwycają, mam na cenzurowanym. Niemniej nie sposób zaprzeczyć, że kawoszy jest przeważająca większość.
Pijemy kawę, aby dodać sobie energii, delektować się jej smakiem, dla relaksu czy wreszcie jako nieodzowny dodatek towarzyskich spotkań. I ilu smakoszy tego wręcz boskiego napoju, tyle sposobów jego przyrządzania. I bardzo dobrze.
Ten tytuł i wstęp jest jednak przekorny, bo ja chciałem o czymś zupełnie innym, choć od kawy się zaczęło. Oto czytam sobie pewien artykuł, który porusza temat szkodliwości picia kawy. Ponieważ wypijam jakieś trzy filiżanki kawy dziennie, czasami cztery, siłą rzeczy artykuł mnie zaciekawił. I oto dowiaduję się, że: „Według badaczy z Mayo Clinic Proceedings, miłośnicy espresso, pijący średnio cztery filiżanki kawy są narażeni na przedwczesny zgon.” (sic!) Te badania są opisane, przy czym położono nacisk na niebagatelną liczbę uczestników (50 tysięcy osób), co ma te badania jeszcze bardziej uwiarygodnić. Pierwsze, co przyszło mi na myśl, to wniosek, że jestem idealnym zaprzeczeniem tego eksperymentu. Mimo że wypiłem morze mocnej kawy i nie mam ochoty przestać, wciąż żyję… bez problemów z nadciśnieniem czy serduchem, a lat mam za sobą zdecydowanie więcej niż przed sobą.
Więc, co tu jest grane? Powiedzenie mówi, że jak nie wiesz, o co chodzi, na pewno chodzi o pieniądze, a w tym wypadku pewnie o jakieś granty, bo innego związku nie widzę. Jako zwykłego zjadacza chleba zupełnie nie interesują mnie prowadzone badania naukowe, przynajmniej w takim stopniu, aby myśleć o sobie, jako o znawcy danego tematu. Jednak gdy czytam „pewni naukowcy, badacze” z instytutu, którego nazwa brzmi tajemniczo i nic mi nie mówi, zapala się mi w mózgownicy czerwone, ostrzegawcze światełko. Bo ja nie jestem w stanie sprawdzić, co to za naukowcy, ani co to za instytut. Mam po prostu uwierzyć, bo i naukowiec i instytut, to z założenia nazwy mające mieć niepodważalny autorytet. A z tym, niestety, bywa różnie.
W takim razie, co z przypadkiem owej szkodliwości picia kawy? Uparty jestem, więc postanowiłem sprawdzić. Otóż te badania nie uwzględniały podstawowej wartości, kto jak mocną kawę pije. Nie dowiesz się, czytelniku, czy te cztery filiżanki kawy, mającej zabijać, to lura czy też siekiera z trzech łyżeczek. Nie dowiesz się, czy owo delektowanie się tym aromatycznym napojem było wspierane papierosami lub mocnym alkoholem. Nie dowiesz się, czy uczestnicy tego eksperymentu byli zupełnie zdrowi, czy też chorowali na inne choroby przyspieszające śmierć. A ja się jestem w stanie założyć o każdą kwotę, że na przykład wśród pijących owocową, zdrową herbatkę, śmiertelność w pewnym wieku jest większa, niż wśród małolatów.
I już na koniec. Swego czasu próbowano mi udowodnić, że zwykłe, wiejskie masło jest bardzo niezdrowe dla organizmu, bo to i tłuszcz, i cholesterol. A wszystko po to, bym się przerzucił na „zdrowszą” i tańszą margarynę lub bardziej przyjaźnie brzmiące – tłuszcze roślinne. Rzeczywistość okazała się całkowicie odmienna. To te tłuszcze roślinne są zdecydowanie bardziej groźne dla zdrowia. Dlatego, czytelniku, gdy oferują ci zdrową żywność, zdrowy tryb życia, dobrze się zastanów i koniecznie sprawdź. Tu posłużę się własną teorią spiskową, którą potraktuj z lekkim przymrużeniem oka. Był czas, kiedy ludzie jedli tylko zdrową żywność, oddychali tylko świeżym powietrzem, pili tylko zdrową, czystą wodę, zażywali sporo ruchu w pogoni za zwierzyną i przy uprawie zbóż, nie pili mocnych alkoholi i nie palili zdradliwych papierosów. A jednak średnia długość życia nie przekraczała czterdziestu lat!!! Przemyśl to przy filiżance aromatycznej kawy…
Autor: Kornel Wolny