Rozpoczynamy cykl wywiadów z autorami blogów o różnych tematach i na różnych platformach.
Z jednej strony będzie to okazja bliżej poznać autorów i motywacje takiej formy zaistnienia w globalnej sieci, z drugiej, pewne wskazówki mogą się przydać innym. Aby temat przybliżyć, na początek najtrudniejszy wywiad jaki przyszło mi przeprowadzić – wywiad z samym sobą.
Dlaczego zająłeś się blogowaniem?
Od zawsze lubiłem czytać, dodam że bardzo dużo. Biłem rekordy w pochłanianiu książek już w czasach szkolnych. I tak jakoś z tego czytania zrodziła się chęć napisania czegoś od siebie. Pisałem do szuflady mając świadomość, że ta moja pisanina jest nieporadna i de facto przejawia wszystkie cechy grafomanii. Gdy pojawiła się moda na blogi postanowiłem spróbować. Pisanie stało się przyjemniejsze, tekst bardziej czytelny niż rękopis, a i łatwiej było unikać błędów. Każde zdanie można było wręcz pieścić. I co najważniejsze, byłem w sieci anonimowy, a przy okazji ktoś tam czasami przeczytał i odniósł się do treści.
Krótka historia Twojego blogowania.
Właściwie trudno sprawić, aby była krótka. Zacząłem na Interii. Największy sentyment mam do pierwszego bloga, gdzie wcielając się w wiejskiego woźnicę (w jakimś sensie byłem nim rzeczywiście) opisywałem życie na wsi w lekko prześmiewczym tonie. Bo moim idolem krótkiej formy literackiej był Stefan Wiechowski (Wiech), a ze współczesnych Stanisław Tym. Na pewno nie jestem w stanie im dorównać, choć czasami trafiały mi się bardzo udane notki. Nie chwaląc się miałem sporo czytelników, tak że już się gubiłem w tych wszystkich nickach. Niestety, pewne zawirowania w życiu prywatnym sprawiły, że blog skasowałem. Na nieszczęście padł mi też komputer z archiwum tych tekstów i wszystko poszło się bujać w zaświaty.
Drugi blog był porażką. Za dużo pisałem o sobie, za bardzo się otwarłem, w efekcie strasznie się namieszało i znów musiałem zlikwidować blog. Trzeci był już podobny do obecnych, ale wtedy Interia zlikwidowała blogosferę. Miałem zamiar skończyć z blogowaniem, ale po rocznej przerwie już nie mogłem się oprzeć. Założyłem blog na blogspot. Po jakimś czasie drugi.
O czym piszesz i dlaczego?
Postanowiłem już nie pisać o sobie, choć tego do końca nie sposób uniknąć. Blog Świętoszek nie jest oryginalnym pomysłem. Wzorowałem go na blogu „Radio Maryja” i odnosiłem się do bulwersujących mnie treści na portalu Fronda.pl. Dopiero po jakimś czasie rozszerzyłem go o treści z innych portali katolickich, szczególnie w takich tematach jak klerykalizm, moralność, teologia i inne aspekty życia w ujęciu etycznym. Interesowała mnie też polityka, szczególnie gdy do władzy doszło PiS. I tak powstał drugi blog „Zrzęda” poświęcony prawie w całości bieżącej polityce. Mam świadomość, że oba blogi w swej treści są dość monotematyczne i kontrowersyjne w swej wymowie, ale też ja mam dość mocno sprecyzowane poglądy, od których trudno mi uciec. W końcu piszę przede wszystkim dla siebie, a to czy się to innym podoba, czy nie, to już jakby nie mój problem. Swoje teksty opieram w zdecydowanej mierze na treściach znalezionych w necie.
Co Cię zachwyca, a co denerwuje w blogosferze?
Jestem w siódmym niebie, gdy moja notka jest na tyle kontrowersyjna, że wywołuje ostrą polemikę, której nigdy nie unikam. Będę bronił swoich racji do upadłego, co czasami skutkuje obrażaniem się moich oponentów, choć nigdy nie używam obelg, jeśli ktoś ich nie używa wobec mnie, co w ostrej polemice nie jest łatwe. Bywają miesiące, że mam najwyżej trzech wytrwałych komentujących, choć czytających zawsze stosunkowo dużo. Mnie te polemiki bardziej fascynują niż napisana notka, choć pochłaniają strasznie dużo czasu. Rekord to blisko dwa i pół tysiąca odsłon jednej notki, co jak na blog nigdzie nie reklamowany uważam za ewenement.
Natomiast nie lubię, gdy tworzy się tak zwane „towarzystwo wzajemnej adoracji”, to znaczy, ktoś mi napisze pochlebny komentarz a w zamian oczekuje czegoś podobnego na swoim blogu. Nie mam w sobie nic z pochlebcy i jeśli jakiś tekst, na innym blogu wydaje mi się kontrowersyjny, nie mam skrupułów o tym nadmienić. Tylko ja wiem ilu pozbyłem się blogowych, wirtualnych znajomych z tego powodu. Książkę mógłbym napisać z jak dziwnych. Największym problemem są jednak trolle. Najczęściej na takie komentarze nie odpowiadam, ale gdy taki obraża moich czytelników muszę kasować ich złośliwości. Czasami trzeba ograniczyć możliwość komentowania anonimowym czytelnikom, co mnie boli, gdyż wszelkie ograniczenia uważam za niestosowne.
Adresy moich blogów, które firmuję nickiem – Asmodeusz, dla bliżej poznanych, po prostu Asmo:
Świętoszek: http://antyfronda.blogspot.com/
Zrzęda: http://zrzeda.blogspot.com/
Niemniej uprzedzam, każdy wchodzi na własną odpowiedzialność, a co najważniejsze, ja się nie obrażam, jeśli kogoś taka tematyka nie interesuje. Teraz zamienię się w poławiacza pereł, szukającego chętnych do udzielenia wywiadu.
Wywiad z Asmodeuszem przeprowadził red. Kornel Wolny.