Rozpoczęła się letnia kanikuła i nie mam wątpliwości, że nikt nie ma ochoty na ciężką, poważną lekturę, tym bardziej o rozważaniach natury filozoficznej. Tylko we mnie rodzi się przekorne przekonanie, że właściwie nie ma na taką lekturę lepszego czasu. Bo tak się zastanowiwszy, to właściwie kiedy? Gdy szef wymaga od ciebie wzmożonego wysiłku, aby polepszyć sytuację firmy? A może kiedy dzieciaki żądają pomocy w odrabianiu zadań, lub kiedy żona się skarży, że z trudem daje sobie radę z porządkami, gotowaniem i zakupami, a te same dzieciaki ciągle wiszą u jej spódnicy? Nie łudź się, poza urlopem będziesz na tyle zajęty, że na myśl nawet nie przyjdzie ci zabrać się za taką książkę.
A na urlopie, kiedy słońce przypieka, a cień wydaje się zbawczy, kiedy bezmyślne leżakowanie nie sprawia ci dostatecznej satysfakcji, byle jakie powieścidło tylko spotęguje poczucie nudy i rozleniwienia. Tylko mi nie mów, że w czasie urlopu dzień w dzień spacerujesz i zwiedzasz zabytki, a w przerwach grillujesz w doborowym towarzystwie. Mam za sobą doświadczenia trzydziestu lat takich urlopów…
Jan Hartman nie pozwoli ci się nudzić, mało tego, może wzbogacić przeżycia związane z tym czasem. Bo choć to postać mocno kontrowersyjna, jednej rzeczy nie sposób mu ująć – potrafi wzbudzić emocje, choć oczywiście nie zawsze zdrowe dla ludzkiej psychiki. Można się z nim zgadzać lub nie zgadzać, trudniej jest być wobec niego obojętnym. Tytuł jego książki jest przewrotny. Tytułowe pytania wcale nie są głupie, a podtytuł trudno nazwać kursem filozofii. Osiem „głupich” pytań, które czasami sobie zadajesz i nie potrafisz precyzyjnie na nie odpowiedzieć. W śród nich takie jak: co będzie po śmierci?, co to jest prawda?, czy jesteśmy naprawdę wolni?, jak żyć?, czy jak odróżnić dobro od zła? Weź, zadaj takie pytanie podczas grillowania zamiast snuć opowieści o podbojach miłosnych. Wywołasz burzę i tylko od ciebie będzie zależeć, czy nie dojdzie do rękoczynów.
Racja, trochę przesadziłem, ale jeśli masz trochę więcej niż trzydzieści lat, może być całkiem ciekawie. Bo te pytania tylko z pozoru wydają się mało interesujące, tak naprawdę zaczniesz je sobie prędzej czy później i tak zadawać. Dopadną cię jak burza latem, jak katar na jesień, czy śnieżyca w zimie. Wiesz, że nadejdą, a jednak zawsze cię zaskoczą. Hartman, oprócz zadawania samych pytań, próbuje na nie w nieszablonowy sposób odpowiedzieć i to w stylu dla siebie dość charakterystycznym, bo prowokacyjny. Takich jak on określa się mianem krnąbrnych i niewygodnych, czasami nawet bezczelnych. Jest niezależny i daleki od kultury ospałej i zadowolonej z siebie. Daleki od przymusu poprawności moralnej. Na pewno jest w stanie zburzyć twój moralny spokój i poczucie pewności. Swoją książką zmusi cię do rewizji własnych poglądów, tego co zwykliśmy nazywać sensem życia. Żadna powieść, żaden kryminał nie wzbudzi w tobie tyle emocji i tyle niepokoju. Wystarczy tylko mieć odwagę się zmierzyć z jego pytaniami. Ale lojalnie ostrzegam – po lekturze możesz postrzegać ten świat całkiem inaczej niż dotychczas. Możesz zmienić perspektywę jego zrozumienia. Możesz wrócić z urlopu niekoniecznie już ten sam.
Na koniec ucieknę się do wyświechtanego sloganu: wbrew pozorom czyta się książkę łatwo. I nie jest to książka dla facetów z inklinacjami do chłopskiego filozofowania. Jeśli nawet nie zrozumiesz jakiegoś zdania, w następnym akapicie wszystko się wyjaśni. Gdyby książka była zbyt trudna w odbiorze, na pewno nikomu bym jej nie polecał. W końcu czytamy dla przyjemności. I zapewniam, że jeśli masz dobrą zakładkę, nie będzie żadnych problemów z przerwaniem lektury i powrotem do niej bez konieczności wertowania kartek wstecz.
Kornel Wolny