Moje pierwsze wagary

wagary

wagary

Byłem grzecznym chłopczykiem. Dobrze się uczyłem, nie łobuzowałem i miałem biały kołnierzyk przy szkolnej bluzie. O wagarach ani nie myślałem, ani nie miałam takiej potrzeby.

Nadszedł jednak kiedyś taki dzień, że sens opuszczenia lekcji stał się pokusą nie do odparcia. To było w piątej klasie, przed lekcją fizyki. Na tej lekcji miała być straszna klasówka, tak zwana „na okres”. Nienawidziłem klasówek z fizyki. Zdecydowanie wolałem być odpytywany. Dlatego wykombinowałem sobie, że opuszczę tę lekcję i potem „za karę” zdam materiał przy tablicy. Mój najlepszy kolega też nie miał ochoty na tę klasówkę, więc postanowiliśmy zgodnie przeczekać lekcję w krzakach za szkołą. Było tam miejsce znane wielu z nas, tuż za płotem szkolnego boiska. Niewielka polanka otoczona szczelnie krzaczorami. Zaglądaliśmy tam czasem w lecie i graliśmy w tajemnicy w zakazane gry na pieniądze. Wczesną wiosną nikt tam raczej nie zaglądał.

Zaraz po pierwszej lekcji, na której stawiliśmy się obowiązkowo, zabraliśmy swoje rzeczy z klasy i przez kotłownię wyszliśmy ze szkoły. Szybko dotarliśmy do kryjówki. I tu zdziwienie: w krzakach siedziało już kilku naszych kolegów z klasy. Oni też nie mieli zamiaru pisać klasówki. No cóż, bywa i tak. Na tym jednak krzakowe towarzystwo się nie skończyło. Co chwilę się powiększało. O dziwo, podobnie jak my, pomyślała prawie cała nasza klasa. Przyszły nawet dziewczyny. Każdy z nas myślał, że to jego autorski pomysł i że przeczeka fizykę w tych krzakach samotnie. Siedzieliśmy więc w doborowym towarzystwie, ale też ze strachem w głowie. Bo o ile dwóch czy trzech nieobecnych można było przeoczyć, to jeśli w klasie fizyczka nie zastanie nikogo – afera gotowa. No i jak teraz wrócić niezauważonym do szkoły? Bo przecież chcieliśmy przewagarować tylko tę jedną lekcję! A co, jak nas zaczną szukać i znajdą w komplecie? Długo kombinowaliśmy i wymyśliliśmy tylko jedno – już do szkoły nie wracamy. A co będzie jutro? Niech się dzieje co ma się dziać!

No i działo się, oj działo! Zebranie rodziców, z dyrektorem szkoły, a jakże. Wszyscy mieliśmy obniżone oceny ze sprawowania, a klasówka i tak się odbyła!

Autor: Michał

(praca przysłana na konkurs “Widziane ze szkolnej ławki”)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.