Pamiętnik IV Rzepy

Pamiętnik IV Rzepy
Pamiętnik IV Rzepy
Fot. Matras.pl

Czasami uciekam od poważnej literatury, choć przyznam, że dla mnie to niełatwe. Jestem paskudnie wybredny, powieści i kryminały dawno przestały mnie fascynować, a jednak coś lekkiego by się czasami przydało, bo lato w kratkę i nas nie rozpieszcza, a przy samej poważnej lekturze może nas dopaść frustracja. Typowo polskie lato, więc i za czymś typowo polskim zatęskniłem. I padło na „Pamiętnik IV Rzepy” Krzysztofa Daukszewicza.

 
Daukszewicz jest dość specyficznym satyrykiem. Pamiętam go przede wszystkim jako autora listów do jaśnie pana hrabiego z czasów przełomu lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku. I, według mnie, należy do tych nielicznych, którzy nie osiedli na laurach już w okresie trzeciej, czy czwartej RP. Dziś jest stałym gościem programu publicystyczno-satyrycznego „Szkło kontaktowe” na antenie TVN24, co część jego byłych wielbicieli ma mu za złe i z rzadka pojawia się jako kabareciarz. Według mnie, doskonały gawędziarz i bardzo dobry bard. Jego satyra ma zabarwienie polityczne i obyczajowe, a to jest o tyle trudne, że sytuacja polityczna w naszym kraju jest jak karuzela i dość dynamicznie się zmienia, więc satyrykowi grozi, że to, co dziś śmieszy, jutro zostanie uznane za zniewagę. Z krytyka systemu łatwo stać się jego poplecznikiem, by nie napisać –klakierem, czego przykładem jest Jan Pietrzak. Daukszewicz potrafił takiej identyfikacji uniknąć, choć za „Szkło kontaktowe” przylepia mu się bliżej nieokreśloną „łatkę” – w znaczeniu negatywnym.
 

 
Jego książka ma jedną kapitalną zaletę. Jest wręcz jak podręcznik historii, historii widzianej w krzywym zwierciadle, jednocześnie bardzo autentyczny. Tym bardziej cenny, że przypomina te drobne incydenty, które kiedyś przeżywaliśmy niekoniecznie humorystycznie, ale które już wyparowały z naszej pamięci. Dziś przypomniane w swoisty, sielski sposób pozwalają na tamte czasy patrzeć z właściwym dla nich dystansem, bo skoro emocje opadły, warto się z nich pośmiać. Co z tego, że kiedyś krew nas z jakichś powodów zalewała na te czy inne decyzje naszej najukochańszej władzy, skoro dziś się okazuje, że te same wydarzenia potrafią śmieszyć, choć pewnie znajdą się i tacy, którzy wtedy też się z nich śmiali. W tym miejscu już pozwolę sobie na pewien cytat, jakże autentyczny nawet w dzisiejszych czasach: „Przyroda odgradza mnie od wszystkiego z wyjątkiem durnowatych wiadomości, ponieważ drzewa przepuszczają fale eteru, od których niestety jestem uzależniony*. Chyba tak właśnie z nami jest, że mimo szczerych chęci i prób odgrodzenia się od wydarzeń politycznych, te i tak nas dopadają i właściwie nie znajdziesz w tym kraju nikogo, kto w jakimś stopniu, większym lub mniejszym, tymi wydarzeniami by się nie fascynował.
 
Daukszewicz z właściwym sobie poczuciem humoru nie daruje żadnemu politykowi, czy to z prawa, czy z lewa, a nawet i ze środka, który zdołał się na arenie politycznej wygłupić lub skompromitować. Z oczywistych względów nie będę przytaczał tu wszystkich zabawnych dowcipów i anegdotek, zepsułbym potencjalnemu czytelnikowi zabawę. Ale trudno mi nie pokusić się choć o jeden, jakże typowy w swej wymowie, o Polakach zaangażowanych bez reszty w polityczne życie naszego kraju:
 
„Naburmuszona dziewczynka z zapałem wyrywa skrzydełka muchom złapanym na lep. Jakiś dobry człowiek pyta:
– Nie lubisz muszek?
– Za ludźmi też nie przepadam. – Odpowiada na to panienka”.

 
Ilu z nas nie przepada za Magdaleną Środą? Pewnie wielu, a mimo to przytoczę za Daukszewiczem jej sławną wypowiedź z 2006 roku: „Żyjemy w kraju, gdzie ksiądz pojawia się szybciej niż karetka pogotowia”. Nie, książka nie jest zbiorem dowcipów z gatunku czarnego horroru (wiem, powinno być: czarnego humoru), choć wydawałoby się, że dla niektórych czas IV Rzepy takim czasem był, i co istotne – pewnie znów nadchodzi. Tu tylko luźno nadmienię, że jest już kontynuacja – „Tuskoland”, krytyka tzw. III RP. Jak przeczytam, też zrecenzuję.
Już na koniec przytoczę zachętę przyjaciela Daukszewicza do napisania tej książki: „Krzysiu, przyjacielu drogi, pisz, bo tu nie chodzi o to, żeby się pośmiać albo przypomnieć, tu chodzi o to, żeby nie zapomnieć”.
 

Autor: Kornel Wolny

Przypisy:
* – wszystkie cytaty pochodzą z recenzowanej książki

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *