Nie mam zdania

polityka

politykaPewnie w każdym nas drzemie potrzeba posiadania wyrobionego zdania na jakiś temat. Jeszcze lepiej, gdy za owo zdanie zyskujemy aplauz i uznanie znajomych. Ba, gdy jesteśmy przekonani o jego słuszności, potrafimy bronić tego zdania do upadłego. I nie jest źle, jeśli czasami przestajemy bronić, gdy ktoś nas przekona, że racji nie mamy, ale w taki sposób, by nie poczuć goryczy porażki. Jak mówi porzekadło – tylko krowa zdania nie zmienia.

 
W moim odczuciu zmiana zdania w jakimś temacie w niczym nie uwłacza naszemu rozumowi, świadczy tylko o tym, że nie tylko jesteśmy otwarci na poglądy innych, ale potrafimy je uwzględnić w kształtowaniu własnych. Tylko w matematyce dwa plus dwa zawsze równa się cztery, ale matematyka jest czystą abstrakcją. Z własnego doświadczenia wiem, że z czasem zmieniały mi się kanony piękna, poglądy na sztukę, zapatrywania na religię, rodzaj preferowanej literatury i etc. Zmieniał mi się światopogląd i kryteria oceny bliźnich, nawet tych najbliższych, których kochałem bez opamiętania. Dziś nie widzę w tym nic złego.
 

Tylko w jednej dziedzinie nigdy nie potrafiłem sobie wyrobić jednoznacznego zdania. Tą dziedziną była, jest i pewnie będzie; polityka i to jej dotyczy tytuł felietonu. Gdy byłem młody i przystojny (byłem, byłem!) i jednocześnie silnie indoktrynowany przez jedynie słuszną władzę, opowiadałem się za socjalizmem, choć z dość znaczącymi zastrzeżeniami. Np. nie bardzo rozumiałem, dlaczego o pokój trzeba walczyć zbrojnym ramieniem narodu, ani dlaczego wszyscy mają mieć tak samo (równość i braterstwo), czyli koniecznie jednakowo nędznie? Gdy nastał czas reformacji, na krótko uległem zachwytowi „Solidarnością”. Na tyle krótko, że nawet nie zdążyłem się zapisać. Trochę dłużej trwał zachwyt „Okrągłym Stołem”, gdyż właśnie wtedy ukształtowała się moja postawa liberała, ale gdy powstała Unia Wolności, później przekształcona w Platformę Obywatelską, w żaden sposób nie mogłem się z tymi partiami utożsamić. Stary zakon PC też mnie nie zachwycał, nawet gdy przekształcił się w partię pod wielce obiecującą nazwę: Prawo i Sprawiedliwość. Na krótko zaiskrzył zachwyt Ruchem Palikota. Na tak krótko, że wprawdzie zdołałem na niego zagłosować, czego zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów… pożałowałem.
 



 
A dziś? Dziś jest jeszcze gorzej, gdyż obecni politycy nie są w stanie przekonać mnie do swoich racji. Ani rozbrajający uśmiech prezydenta Andrzeja Dudy, który jakoś niezbyt skutecznie usiłuje mnie przekonać, że chce być prezydentem wszystkich Polaków. Ani wiecznie zatroskana twarz premier Ewy Kopacz, która chce na szybko naprawić to, co zepsuła PO. Ani pełne nadziei oblicze kandydatki na premier Beaty Szydło, która nazbyt ewidentnie naśladuje kampanię prezydencką swego partyjnego kolegi. Ani drwiące i ironiczne riposty byłego premiera Leszka Millera, który dawno powinien odejść w polityczny niebyt. Nie czuję żadnej empatii i sympatii dla któregokolwiek ze znanych polityków, nie wyłączając przebojowego i antysystemowego (przynajmniej do czasu) Kukiza. Ja im już po prostu nie wierzę! Tak jak w starym dowcipie o Mośku, do którego, na słowa skargi na swój los, Bóg zwraca się słowami: „Bo ja cię po prostu nie lubię”. Aby nie było, nie jestem antysemitą, dowcip mi się podobał i zapamiętałem.
 

Na pewno nie pójdę głosować w kuriozalnym referendum i mam cichą nadzieję, że tak postąpi większość Polaków. Pewnie nie pójdę na najbliższe wybory parlamentarne, gdyż po prostu nie znajduję polityków, na których mógłbym oddać swój jakże cenny głos. Moje dwadzieścia pięć lat nadziei (po reformacji) ci politycy rozmienili na drobne miedziaki. Te zbieram do słoiczka na czarną godzinę i sprzedam… na złomowisku. Podobno bardziej się opłaca, niż wymiana w banku na banknot o najniższym nominale. Wiem, wiem. Nie zagłosuję, nie będę mógł mieć pretensji, ale idąc za przykładem Krzysztofa Daukszewicza, pozwolę sobie zbierać „perełki”, które nie tylko usprawiedliwią mój brak zdania w temacie polityki, to być może będą służyć „ku potomności”. Bo też dziś w Polsce nie ma lepszego kabaretu niż… polska scena polityczna.

 

Autor: Kornel Wolny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.