Mój blog powstał dla kobiet, takich jak ja – wywiad z Iwoną Kmitą

Iwona Kmita

Iwona Kmita

Blog Iwony Kmity, tak zresztą zatytułowany, jest jednym z najbardziej profesjonalnych, z jakimi przyszło mi się zetknąć w kategorii blogów osobistych. Dlaczego? Wyjaśni się w wywiadzie, jakiego udzieliła mi Autorka.

 

Z Twojej własnej opinii o sobie: „Mój blog powstał dla kobiet, takich jak ja, które chcą poczytać o pracy, rodzinie, związkach, przyjaźni, dobrym (lub złym) samopoczuciu, o ciekawych książkach i filmach. Po prostu o tym wszystkim, o czym my kobiety rozmawiamy, gdy się spotykamy”. Gdy to przeczytałem, naszło mnie pytanie, co ja robię na Twoim blogu? Jak więc to jest z tymi adresatami?

Święta prawda, tak napisałam, jednak Ty nie do końca przeczytałeś. Trochę dalej są i takie słowa: „Choć kobiety są na pierwszym planie, panowie są u mnie również bardzo mile widziani, absolutnie Was nie pomijam – chętnie poznam męski punkt widzenia na każdy temat, który się na blogu pojawi”.

Widzisz więc, że masz u mnie swoje miejsce, podobnie jak kilku innych mężczyzn, którzy się u mnie regularnie pojawiają. To tak jak w życiu – spotykam się z koleżankami i znajomymi, a gdy kontakty stają się bliższe – poznajemy również swoich partnerów, z którym, jak się okazuje też dobrze się rozmawia.

Czytałem ten fragment do mężczyzn. Pytanie było odrobinę prowokacyjne. Z opisu Twojej sylwetki zawodowej wynika, że jesteś profesjonalistką w tworzeniu i redagowaniu tekstów. To bardziej pomaga w prowadzeniu bloga, czy może przeszkadza, skoro możesz się realizować w pracy zawodowej?

Rzeczywiście zawodowo zajmuję się pisaniem i redagowaniem tekstów. Szczerze mówiąc, zawsze byłam bardziej redaktorką niż dziennikarką. Tak się złożyło, że w pracy  przeszłam przez wszystkie szczeble redakcyjne, byłam dość krótko osobą wyłącznie piszącą, dość szybko zaczęłam też pracować jako redaktorka, czyli zajmowałam się przystosowaniem do druku tekstów innych osób, potem pracowałam jako sekretarz redakcji, czyli osoba, która nie tylko redaguje teksty innych, lecz także koordynuje pracę redakcji i wreszcie przez wiele lat byłam szefową miesięcznika „Cztery Kąty”. W którymś momencie sama już prawie nie pisałam, natomiast cały czas pracowałam nad tekstami innych. I bardzo to polubiłam. Niestety, stało się to także moim „przekleństwem” – zbyt wyraźnie widzę teraz, jak ubożeje nasz język, jakimi kalkami posługują się ludzie, ile robią błędów… Odnoszę wrażenie, że większość osób piszących zawodowo kieruje się zasadą „pisać każdy może” – pamiętasz pewnie Jerzego Stuhra w piosence „Śpiewać każdy może…” Tak jest teraz często ze słowem pisanym, a już zwłaszcza w Internecie. Nie ma znaczenia, jak coś jest napisane, chodzi o to, żeby tekstów było jak najwięcej. A ich jakość, wiarygodność, o, to już chyba nie ma większego znaczenia. To mnie boli. A wiesz czemu najbardziej? Bo mi się czasem wydaje, że wiele lat mojego życia zawodowego poszło na marne, że moje umiejętności nie są już w cenie. Ale to tylko takie tam chwile słabości…

Z drugiej strony mój zawód pozwala mi widzieć i doceniać komentatorki i komentatorów na moim blogu i na blogach, które odwiedzam. Widzę wiele wspaniałych piór, podziwiam lekkość pisania, przekazywania swoich myśli, niestandardowe podejście do wpisów, inteligencję i wiedzę. Może zamieniliśmy się rolami? Ci co potrafią pisać robią to dla przyjemności, zaś ci, którym to nie wychodzi – żyją z pisania. I często uważają, że piszą świetnie!

Skąd czerpiesz tematy do postów? Blog to odskocznia od tekstów pisanych na zamówienie, bo przecież trudno go umieścić w kategorii „pamiętniki”, czy też może jeszcze coś innego?

Tematy przychodzą do mnie same, z życia, z obserwacji, z rozmów z innymi, z filmów, książek itd. Mój blog rzeczywiście nie jest „pamiętnikiem”, nie piszę o swoim życiu, problemach, sukcesach, porażkach. Nie umiałabym tego robić i wewnętrznie nie potrzebuję. Mam bliskie przyjaciółki, którym się zwierzam i to mi wystarczy. Swój blog traktuję bardziej, jak czasopismo dla osób zbliżonych do mnie wiekiem, szczególnie dla kobiet. Jak pewnie zauważyłeś, moje wpisy są czasami czymś na kształt felietonów, recenzji, opisów. Zdarza się także, że zapraszam na swoje łamy innych i powstają tzw. posty gościnne.

Muszę się też przyznać, że nie mam jeszcze wyrobionego „blogowego oka”, jak niektóre moje internetowe znajome, choćby Jotka, z którą też rozmawiałeś albo Stokrotka. One po prostu wszędzie widzą tematy. Mnie często własne pomysły wydają się infantylne, nieciekawe, jestem zbyt wobec nich krytyczna. To też jest skrzywienie zawodowe – na redakcyjnych planowaniach numeru pisma zawsze odbywały się długie dyskusje nad tematami. Nie wystarczyło powiedzieć np.  napiszmy o stołach. Stół jaki jest każdy widzi, dlatego czytelnikowi trzeba dać coś więcej, może opowieść o najlżejszym stole, albo o stole kogoś sławnego, albo jak w ogóle stół powstał (oczywiście „stół” to wymyślony przykład). Dlatego do dziś analizuję z każdej strony to, co chce napisać i w efekcie wiele tematów mi ucieka, bo uważam, że są zbyt oczywiste.

Twoja aktywność na innych blogach pewnie upoważnia Cię do ich oceny. Zapytam przekornie: jakie widzisz najczęstsze wady u innych?

Nie chcę oceniać blogów, na których bywam. Już sam fakt, że tam wracam dowodzi, że dobrze się czuję w towarzystwie autora i jego gości. Mam to szczęście, że dzięki blogom odkryłam osoby niezwykle utalentowane. Bardzo lubię czytać blogi, których autorzy piszą opowiadania, wiersze albo felietony będące wspaniałym obrazem dzisiejszych czasów i ludzi. Z blogów dowiaduję się mnóstwa nowych rzeczy, poznaję miejsca, w których nie byłam, a jeśli byłam to patrzyłam na nie z zupełnie innej strony, poznaję nowe diety, przepisy kulinarne, recenzje książek i filmów. No i poznaję ludzi, kilka osób znam z realu, z kilkoma kontaktuję się prywatnie, mailowo i telefonicznie. Wśród moich komentatorek są autorki książek, poezji, malarki – nawet jeśli te osoby w życiu zajmują się czymś innym, dla mnie, dzięki pracom, które publikują w sieci, są artystami,
Bardzo cenię autorów piszących o sobie, o swoim życiu, radościach i smutkach. Cenię ich tym bardziej, że sama, jak już wspominałam, tego nie potrafiłabym robić.

Nie lubię natomiast, gdy na blogu pojawia się czysta polityka bo wtedy pojawiają się też tzw. trolle, hejterzy, słowne przepychanki… Odwiedzam kilka takich blogów ale nie zawsze zostawiam swój komentarz. Mam dość polityki na co dzień a blogowanie traktuję jak sposób na przyjemne spędzenie czasu. A polityka nie jest przyjemna, niestety.

Najtrudniejsze pytanie: o co zapytałabyś siebie samą w temacie blogowania?

Nie wiem, czy siebie, ale blogerów z „mojego kręgu” zapytałabym, czy zgodziliby się zarabiać na swoim blogu.

Sama w zarabianiu nie widzę nic złego, uważam tylko, że powinno to być uczciwe, czyli czytający powinien wiedzieć, że, gdy np. wspominam konkretny produkt to dlatego, że taką umowę zawarłam z wytwórcą. Doceniam, gdy ktoś np. pisze, że nie znał czegoś, ale poproszono go o przetestowanie, spróbowanie i uczciwie przedstawia swoje zdanie, zalety i wady tego produktu. Nie lubię natomiast, gdy jakaś nazwa pojawia się „przypadkowo” i czytający zaczyna się zastanawiać, czy to to naprawdę przypadek czy działalność zarobkowa.

Bardzo dziękuję za wywiad. Przynajmniej mnie, Twoje słowa dają wiele do myślenia. Z lekka żartobliwie: może pod ich „presją” coś na swoim blogu zmienię?

Iwonę Kmitę znajdziesz na stronie http://iwonakmita.pl/

Wywiad przeprowadził Kornel Wolny